W ubiegłym tygodniu pisałam o miejscach, które warto zobaczyć na Teneryfie. Zgodnie z obietnicą, czas na kilka kulinarnych wspomnień z tej cudnej słonecznej wyspy. Dodam tylko, że ten post piszę z jeszcze większą przyjemnością:). Dlaczego? Mam naprawdę ogromną ochotę podzielić się z Wami tym, co najbardziej urzekło mnie w tym regionie i kuchni kanaryjskiej. Kulinarna Teneryfa – jesteście ciekawi? Zapraszam do czytania.
- BANANY KANARYJSKIE – absolutnie trzeba ich spróbować! Są dużo słodsze i bardziej aromatyczne od bananów, które można kupić w naszych sklepach. Cała Teneryfa obsypana jest plantacjami bananowymi – możemy mieć pewność, że innych bananów nie kupimy z żadnym z kanaryjskich sklepów. Dlaczego nie ma ich u nas? Niestety nie spełniają norm europejskich – są za krótkie! Można jeść je nie tylko na surowo – z bananów kanaryjskich przyrządzany jest również przepyszny likier bananowy, który jest jednym z głównych składników kawy barraquito..
- BARRAQUITO – baaardzo słodka kawa, którą Hiszpanie potrafią jeszcze dosłodzić. Do espresso dodane jest mleko skondensowane, zwykłe mleko, wspomniany wyżej likier bananowy, skórka pomarańczy, limonki lub cytryny i starty cynamon. Przepyszna! Połączenie smakowe idealne – świetnie sprawdzi się w roli deseru (kawa i deser w jednym;)). Napijemy się tej kawy w każdej restauracji i guachinche . Możemy spodziewać się, że proporcje mleka, likieru i kawy będą się różnić, bo każdy Kanaryjczyk robi inną „najlepszą” barraquito 😉
- PAPAS ARRUGADAS – ziemniaczki kanaryjskie. Są malutkie, gotowane w bardzo słonej wodzie, co sprawia, że ich skórka staje się biała. Nie obawiajcie się – nie są przesolone. Tak naprawdę smakują wyśmienicie i wręcz należy ich spróbować, zwłaszcza w połączeniu z sosami mojo.
- MOJO – pikantny sos na bazie papryczek, oleju, octu, czasami kminku, kolendry i wielu innych przypraw w zależności od upodobań i tradycji kucharza. Sos występuje najczęściej w dwóch kolorach – zielonym i czerwonym. Zdecydowanie częściej w czerwonej odsłonie. W każdym z odwiedzanych guachinche otrzymywaliśmy go jako starter – razem z bagietką – smakuje wybornie.
- OWOCE MORZA – gdzie, jak nie nad oceanem zajadać się takimi specjałami? Szczególnie polecam kalmary, ośmiornice i mątwy (Hiszpanie nazywają ją SEPIĄ). Zwykle poddawane są krótkiej obróbce termicznej (najczęściej grill). Gdzieniegdzie zjemy ośmiornicę w formie gulaszu z papryką i cebulą – też bardzo smaczna wersja.
- KOZIE SERY – mimo tego, że nie przepadam za serami, zwłaszcza kozimi – te były naprawdę wyśmienite. Polecam zakupy na bazarach – tam spróbujemy wielu odmian – od tych białych, po wędzone (podobne do oscypka) i twarde, które są bardzo intensywne w smaku i zapachu. Zjemy je również w większości restauracji i guachinche . Polecam szczególnie osobom, które nie potrafią się przekonać do kozich serów – te są wyjątkowe! Można zakupić je w opakowaniach hermetycznych i przywieźć, jako jadalną pamiątkę, albo prezent dla bliskich 🙂
- WINO – winnice to jedna z wizytówek Teneryfy – znajdziemy je wewnątrz wyspy, często są wyżej położone. Napijemy się tam pysznego, wytrawnego, lokalnego wina. Jeśli będziemy chcieli takie zakupić – najlepiej zrobić to bezpośrednio w winnicy lub na lokalnym bazarze:)
- KRÓLIK – to typowe kanaryjskie mięso- podobno został sprowadzony na wyspy, żeby można było chodzić na polowania – warto go spróbować, choć z ogromną finezją nie jest przyrządzany. Zwykle jest to smażenie lub grillowanie. … Jest jednak jedno miejsce na Teneryfie , do którego warto pojechać na królika… Pisałam o nim tutaj 🙂
- ROPA VIEJA – jednogarnkowe danie z wołowiny, ziemniaków, ciecierzycy i papryki… Chyba moje ulubione danie kanaryjskie. Już kombinuję, jakby je tu przyrządzić z naszych polskich produktów 🙂
- GOFIO – to mąka z prażonych ziaren pszenicy lub kukurydzy. U nas nie szczyci się popularnością. Z gofio tworzy się coś w rodzaju kleiku – „zaciąga się” bulion rybny lub mięsny i powstaje GOFIO ESCALDADO, które podawane jest z surową cebulą (tak jedliśmy w dwóch miejscach) i czasami z sosem mojo. Bardzo ciekawe wykorzystanie gofio mieliśmy okazję poznać również w jednym z guachinche na południowej stronie wyspy – były w niej obtoczone kawałki tłuszczu (takie nasze „skwarki”). Było to dość ciekawe doświaczenie, chociaż nie zapisuję tego dania na listę „ulubionych”. Skojarzyło mi się to z naszym polskim chlebem ze smalcem – brakowało tylko ogórka kiszonego 🙂
Jestem ciekawa, którego produktu / dania z listy spróbowalibyście najchętniej? Może macie jakieś inne wspomnienia z wyprawy na Wyspy Kanaryjskie?
Na początku powinno być ostrzeżenie: „Nie czytać przed śniadaniem” 🙂 Narobiłaś mi smaka tymi pięknymi zdjęciami jedzenia.
Reply:):):) No to mam nadzieję, że śniadanie zjadłaś szybko 🙂
ReplyWspaniałe pyszności. Rowniez miłe wspominam kanaryjska kuchnie. Chętnie bym tam wróciła…
ReplyPowroty na Teneryfę zawsze są dobrym pomysłem 🙂
ReplyJa najchętniej spróbowałabym numeru 9. Lubię tego typu dania 🙂
Reply9 – Ropa vieja – to moje ulubione danie, które wspominam z Teneryfy:) W tym roku będę je odtwarzać w warunkach „domowych” 😉 Takie mam postanowienie 🙂 Także przepisem na pewno się podzielę 🙂
Replylikier bananowy.. brzmi dobrze:) fajny przekrój „kanaryjskiej kuchni” 🙂
ReplyLikier bananowy przywieźliśmy nawet kiedyś ze sobą:) Pasuje do kawki 🙂
Reply